czwartek, 19 lutego 2015

...i stanie się koniec?(czyli nasza krótka historia cz. I)

Ursus nigdy nie był jakimś wielkim klubem ani piłkarsko ani tym bardziej kibicowsko w skali mazowsza a o całym kraju nie wspominając.Jednakże mamy tutaj dość długą tradycje kibicowania bo sięga lat 80tych,choć tak na poważniej zaczęło się pod koniec pierwszej połowy lat 90tych.
Mieliśmy swoje małe sukcesy i porażki,udało nam się zaistnieć kilka razy w świadomości kibiców z całej lub prawie całej Polski(tak mi się przynajmniej wydaje :) ) .

Pierwszy raz głośniej o nas zrobiło się po wizycie Arki Gdynia,niestety nikt tego z Legii i Ursusa dobrze nie wspomina.Widok arkowców na naszej głównej trybunie(po wczesniejszym przegonieniu i zaskoczeniu nas)nie był przyjemny.Na całe szczęście tego typu sytuacja już nigdy się nie powtórzyła.
Bywało różnie,jezdziliśmy na wyjazdy był młyn u siebie wszystko w miarę regularnie.Wyjazdy skromne jak też i młyn.W tamtym czasie zaliczamy też dwie awantury z Broniarzami.
Po roku 2000 zaczęliśmy mocniej eksponować poglądy politycznie a te były  radykalne i nie do końca starszyzna się z nimi zgadzała albo nawet i wcale :) ale nie mieli wyjścia bo to my byliśmy świeżą krwią na S3.
Młyn.
Przeważnie było to 20 do 50 osób,wyjątkiem w tamtym czasie był mecz z Radomiakiem(2003) i mimo wczesnej pory(godzina 11) w młynie zameldowało się ponad 120 osób w tym nasi zgodowicze z Hutnika Warszawa i Pogoni Grodzisk.Pózniej liczby na meczach były skromniejsze i przez długi czas nie zbliżylismy się do tego wyniku.

Nie chce mi się opisywać dokładnie ze szczegółami jak to wszystko się zaczęło,ale chyba każdy pamięta czas awantur w Warszawie i okolicach między mniejszymi klubami.W pewnym momencie było tak że co tydzień były mniejsze lub większe awantury i awanturki na naszym podwórku,cholernie ciekawy czas trzeba przyznać.Nasz udział w tym wszystkim był niebagatelny a to za sprawą naszej kosy z Dolcanem Ząbki(do którego pózniej dołączyła Olimpia Warszawa a do nas Pogoń GM.)
Tak hartowała się stal :). W sumie to nawet dawaliśmy radę choć w porównaniu do naszych adwersarzy pozostaliśmy w latach 90tych(głownie za sprawą naszej starszyzny)co miało wpływ na naszą skuteczność.
Kulminacyjnym momentem tego wszystkiego był przełom maja i czerwca 2004.
Mecz Ursus-Dolcan,początek drugiej połowy,ruszamy w stronę gości(tym samym zrywamy "pakt warszawski") krótkie starcie i wyganiamy DZ/OW z naszego stadionu(niestety po naszej stronie trafiło się kilku bezmózgów ze sprzętem.)
Niecały tydzień pózniej gramy na bielanach z Hutnikiem,wiedzieliśmy czego się możemy spodziewać,wszak zerwaliśmy pakt.Stawiliśmy się w nieco ponad 40 osób w tym Pogoń,myślę że to dobry wynik,patrząc przez pryzmat tego że wiedzieliśmy co nas czeka i że będzie nas mniej niż oponentów.Niestety kilka osób przed samą konfrontacją spierdoliło(  i zakończyli tym występkiem swoje kariery) z pola bitwy którym była korona stadionu Hutnika.Ubrani w jednakowe koszulki stanęliśmy do z góry przegranej walki.Przez dłuższą chwilę udawało się odpierać atak,jednak musiało się to skończyć zle i tak też się skończyło.Awantury z psami,łapanki i ganianki po lasku bielańskim,psy spowodowały jakiś wypadek jadąc na miesjce awantury jebany chaos i wkurwienie psów a media mialy pożytek.Ponoć na nawet na eurosport 2 było info o wydarzeniach z tego meczu.Dalej wiadomo,łapanki,wpierdol,dołek...
Rok 2005 to ogólny marazm,koniec zgody z Pogonią GM,właściwie to nic się nie działo do listopada i wyjazdu do podwarszawskich Zielonek.
Wyjazd liczebnie był kozacki bo było nas ponad 100 osób,nizęj filmik z tego meczu.

Przyszedł rok 2006 i powtórka do listopada również właściwie nic się nie działo.
Wyjazd do Mławy,nas 16stu,nikt sobie jakichś wielkich nadzieji z powodu tego meczu nie robił(mimo Lechii mławskiej).Wysiadając z busa i widząc jakieś zamieszanie w młynie Mławianki,postanawiamy działać wpadamy z bramą i przeganiamy ich z własnego sektora.W czasie meczu trochę obustronnych bluzgów i wymiana numerów z mławską Lechią(jednak ostatecznie nie skorzystali z tej możliwości).Po meczu lecą kamienie w naszą stronę(jeden z nas porządnie trafiony).Jak wspomniałem wyżej lechiści nie skorzystali z okazji do spotkania się w trasie,także powrót spokojny.
Kolejne lata to lekki wzrost naszej aktywności,lecz bez przesady.Kilka wyjazdów typu Nasielsk,Karczew i kilka innych tego typu na których niewiele się działo.Plusem było to,że doszło kilka nowych ogarniętych osób które miały zapał i chęci do działania. W 2007 przybijamy zgodę z Victorią Sulejówek a w 2008  z FC Stadlau.

2007 Derby z warszawskim Hutnikiem nasz młyn to 60/70.
2008 to w  miarę dobry liczebnie wyjazd do Radomia na Radomiak
Radomiak-Ursus . I kilka innych sytuacji z VS które pominę.Nie był to w sumie zły okres.

2009 to głównie wypad do ziomeczków z Wiednia
Ursus w Stadlau
Oraz konkretna awantura w Mińsku
Mazovia-Ursus

I tymi wesołymi akcentami zakończę pierwszą część.Trochę wiadomości opowieści pominąłem bo nie wszystko się nadaje,trochę pominąłem bo pamięć szwankuje(niestety).
Tekst może jest troche chaotyczny i tak dalej,ale ja również taki jestem,więc wszystko się zgadza ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz