poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Pogoń Grodzisk Mazowiecki - Olimpia Warszawa 11.11.2004 Puchar Polski







Przedstawiam kolejne wspomnienia, tym razem kolegi ze  starej Pogoni Grodzisk Mazowiecki.


Wokół tego meczu było wiele kontrowersji, które odbijały się długo czkawką kibicom z Grodziska, więc zasługuje na szczegółowy opis zdarzeń.
Spotkanie  zapowiadało się arcyciekawie, gdyż od dłuższego czasu rosło napięcie między obiema ekipami, spowodowane awanturą w Ursusie i wzajemnymi podchodami w Jaktorowie. W dniu meczu po stronie Pogoni zebrało się około 40/50 osób, w tym kilkanaście osób z RKS URSUS, ówczesnej zgody kibiców z Grodziska. Wiadomo było jaka była ówczesna sytuacja, dlatego też każdy z obecnych deklarował chęć walki z przyjezdnymi.
Po wejściu na stadion zaczęło się nerwowe wyczekiwanie na gości. Jednakże z każdą mijającą minutą ciśnienie znikało a pojawiały się wątpliwości czy ktoś do nas tego dnia zawita. Po przerwie to już zupełne rozleniwienie i coraz większy melanż na trybunach. Gdy już wydawało się, że jest po wszystkim, jeden z małolatów wysłanych do sklepu wraca pod płot stadionu z informacją o obecności w okolicach stadionu kibiców Olimpii.




W tym samym momencie po drugiej stronie stadionu przez betonowy płot zaczynają przeskakiwać chuligani Olimpii, z którymi byli też ludzie z Dolcanu Ząbki. Była to około 90 minuta spotkania, gdzie ekipa Pogoni i RKS trochę straciła na liczebności. Przyjezdnych było ich około 40 osób (dokładnie już niestety nie pamiętam) wszyscy w białych koszulkach i z zamaskowanymi twarzami (szaliki, maski, kominiarki). Ustawiają się w szeregu, klaszczą i spokojnie zaczynają iść w naszą stronę. Pomimo, że byli gośćmi to oni byli stroną wyraźnie aktywniejszą tego dnia. My zaś szybko zbiegamy z trybunki na szeroki pas zieleni za jedną z bramek. Niestety wtedy okazuje się, że z naszej grupy do walki nadal jest chętnych około 15 osób.



Stajemy więc w okolicy narożnika boiska czekając na Olimpię i próbujemy się jakoś ogarnąć. Po chwili dochodzi do zwarcia obu grup i o dziwo Olimpia się wcale po nas nie przebiegła. Ostre starcie, nokauty po obu stronach, przekopki ale bez katowania, kwintesencja bijatyk kibicowskich. Po chwili wpada kilku psów, więc kończymy zmagania i obie grupy się rozbiegają. Pogoń ucieka w pobliskie bloki a Olimpia wraca na stację kolejową. Z Kibicami z Woli ucieka kilka osób z Grodziska, które dowiadują się, ze jeden z Olimpijczyków został dość mocno zraniony w głowę jakimś drewnianym rympałem. Od razu bardzo mocno ich przepraszamy i obiecujemy ukarać winnego. Niestety w tamtych czasach na mecze chodzili też miastowi wirażkowie i patolodzy nie mający pojęcia o zasadach naszych kibicowskich porachunków. Jeden z nich bez naszej wiedzy przyniósł sobie taką zabawkę i jej użył.












Osoby decyzyjne z naszej strony były zajęte walką z gośćmi a nie ogarnianiem naszych tyłów, więc nie udało się  zapobiec temu haniebnemu incydentowi. Po całym zdarzeniu kibice Pogoni próbują się zrehabilitować i ruszają w stronę stacji na kolejne starcie z przyjezdnymi. Gdy już obie grupy dzieli kilkadziesiąt metrów, dość zdecydowanie interweniują psy wjeżdżając w nas w 3-4 radiowozami. Musimy się rozbiec, część w boczne uliczki reszta przez płot na cmentarz. To był koniec atrakcji na ten dzień.
Po meczu kilka osób wróciło na miejsce walki pozbierać pogubione fanty: szczęki, czapki, klucze, na miejscu znaleźli też policyjne kajdanki. Kilka godzin później, ustalono kto użył sprzętu. Osoba która użyła wtedy sprzętu (brechy z gwoździem) została delikatnie mówiąc, "poproszona" o to aby więcej sie nie udzielała w tego typu akcjach pod szyldem Pogoni Grodzisk. Niestety konsekwencje użycia tego sprzętu ciągnęły się za nami dość długo. Kibice Warszawskich klubów nazywali nas Cracovią Mazowsza i to nie przez zbieżność barw. Tymczasem to naprawdę nie był nikt z chuliganów naszego klubu.

S. emerytowany kibic Pogoni Grodzisk


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz